Michał Wiśniewski zniechęcony tym, że w Polsce mu się nie wiedzie, postanowił sięgnąć po ostatnią deskę ratunku - polonijną publiczność w Stanach Zjednoczonych, która dwa lata temu potraktowała go jak wielką gwiazdę. Jak donosi Na żywo Michał już 29 października rozpoczyna "tournee" po USA.
To stały etap kariery wszystkich podupadających polskich gwiazd. Polonia zawsze była dla nich łaskawa. Na szczęście w Polsce nikt już nie wierzy w bajki o "robieniu kariery w Ameryce". Te kariery to po prostu chałturzenie w małych klubikach po kilka tysięcy dolarów za występ, często nawet bez zwrotu kosztów podróży.
Na swoje nieszczęście Wiśniewski pozostawił nienajlepsze wrażenie po swoim poprzednim pobycie w Stanach:
Na nas już nie zarobi - odgraża się były fan Ich Troje mieszkający w San Diego. Wozili go, zapraszali na obiady. Przed występem musiał mieć w garderobie piwo, szampana i whisky, choć koncerty odbywały się w przykościelnych salkach. Nigdy nikomu za to wszystko nie podziękował.
Obecnie nawet szef polonijnego portalu zajmującego się dystrybucją biletów nie jest w stanie przewidzieć frekwencji: Czy można na nim zarobić? To dla mnie zbyt trudne pytanie.
A Wy jak sądzicie? Ma jeszcze szanse się odkuć?
(*Przypomnijmy: Powstało "Stowarzyszenie poszkodowanych przez Michała Wiśniewskiego"!)
*