Już za kilka tygodni zostanie sfinalizowany rozwód Katie Price i Petera Andre, właściciela najsłynniejszej klaty lat 90-tych. Wszyscy, którzy liczyli na wielką batalię o pieniądze, będą zawiedzeni. Piosenkarz powiedział dziennikarzom, że nie ma zamiaru wykłócać się o majątek. Najwyraźniej wyczuł okazję, aby podreperować swój wizerunek wymuskanego utrzymanka żony. Podczas gdy Price obściskuje się z kochankiem na oczach małych dzieci, jej już niebawem były małżonek kreuje się na ojca roku.
Według informacji, do których dotarli dziennikarze, Andre ma prawo do połowy z 7,2 miliona funtów, które on i Katie zarobili w trakcie trwania małżeństwa. Może również liczyć na część 27-milionowej fortuny, którą Price zgromadziła przed ślubem. Zapewnia jednak, że "nie chcę pieniędzy Katie" i że "zależy mu tylko na szczęściu dzieci".
Przed ślubem nalegał, żeby podpisali intercyzę – donosi informator. Nie chciał, aby postrzegano go jako faceta, który leci tylko na kasę. Nadal podtrzymuje tę decyzje. Nie obchodzą go pieniądze. Liczą się dla niego tylko dzieci.
W przeciwieństwie do Petera Price niczym nas nie zaskoczyła i robi ze swojego rozwodu medialną szopkę. Podobnie jak u nas Edyta Górniak. Kilka dni temu wyznała dziennikarzom, że organizuje imprezę z okazji zakończenia małżeństwa. Były gwiazdor programu reality show podsumował te doniesienia kilkoma ostrymi słowami pod adresem żony. Wyraził także nadzieję, że w oblewaniu rozpadu rodziny nie wezmą udziału dzieci...