Korzystając ze swojego przebogatego doświadczenia z nałogami Krzysztof Krawczyk doradza Andrzejowi Chyrze. Oczywiście na łamach Super Expressu...
Powinienem być alkoholikiem, ale nie jestem - wyznaje. To dziwne, że się nie uzależniłem po takiej ilości, jaką wypiliśmy z Trubadurami. Wtedy jedyna dostępna używką była ciepła wódka.
Krawczyk wydaje nam się przesadnie skromny. Wiadomo przecież, i to od niego samego, że eksperymentował z wieloma substancjami. Tym razem jednak postanowił skupić się jedynie na alkoholu:
To najbardziej niebezpieczna używka, bardziej niż narkotyki, bo jest tania i łatwo dostępna - ostrzega. Jeśli ktoś ma stałe kłopoty z grawitacją, to dlatego, że ma problemy. Nie ogłuszasz się tylko dla przyjemności. Byłem kiedyś świadkiem rozmowy znanych ludzi, którzy mówili o takim uzależnieniu. Oni wtedy stwierdzili: "Jedyna rada to pójście na odtrucie w szpitalu, a potem do klubu AA. I ja się pod tym podpisuję. Nikt inny mu nie pomoże [Chyrze], on sam musi sobie pomóc. Ten człowiek ma talent, który dostał od Boga. Więc niech uszanuje ten dar i nie marnuje talentu, bo brama do nieba może zamknąć się dla niego raz na zawsze.
A jeśli chodzi o doczesność, to wkrótce Chyrze mogą się skończyć role i pieniądze. Nie zawsze będą chętni by zatrudnić aktora, który nocami obsikuje samochody.
I co wtedy? - pyta retorycznie Krawczyk. Pozostanie mu może butelka wina "Łzy sołtysa" za 3,20...?"