Nie pomógł życzliwy apel Krzysztofa Krawczyka na łamach Super Expressu. Andrzej Chyra nadal się stacza. Jeśli wierzyć tabloidowi, różnica jest tylko taka, że zaczyna pić nieco później. Niestety, efekt jest ten sam. W ostatnią sobotę Chyra sięgnął po alkohol dopiero po godzinie 23. Kiedy zawędrował do gdyńskiego klubu Piekiełko, początkowo unikał baru. Ale widać, że się męczył, bo jak już dopadł barowego stolika to nie mógł się oderwać.
Ćwiczył monotonne ruchy blat-usta, usta-blat i w tak w kołko - relacjonuje tabloid. Do momentu kiedy ruszył na parkiet niczym najlepsi tancerze "Tańca z gwiazdami". Jak wiadomo do świetnych tancerzy lgną piękne kobiety. Jednak nasz artysta zadbał o równowagę doznań i co 20 minut robił sobie kilkuminutowe przerwy na odwiedziny suto zaopatrzonego baru i pociągnięcie paru łyków tego, co najbardziej lubi. I tak do 3 nad ranem.
Z dobrych informacji - tym razem nie sikał na ulicy. Chyba zaczął się pilnować.