Ostatnie tygodnie pokazały, że rodzina Jacksonów z powodzeniem może startować w konkursie na hieny roku. Szopka, w jaką zmienili pogrzeb Michaela oraz chęć podreperowania dziurawego budżetu rodzinnego kosztem zmarłego brata i syna wystarczy, aby wyrobić sobie o nich zdanie.
Jak się okazuje, sam Michael często wspierający rodzinę nie miał dobrego zdania o swoich najbliższych.
Wątpliwości co do tego nie pozostawia nagranie opublikowane przez News of the World. Pochodzi ono z czasów, gdy Michael pracował nad swoją autobiografią Moonwalk, pod koniec lat 80-tych. W rozmowie z redaktorem książki, będącym po części jej ukrytym autorem, Michael nie przebiera w słowach opisując członków swojej licznej rodziny. Co chwilę przy tym doaje - To lepiej wytnij.
Obdarzony największym talentem z całej piątki The Jacksons 5 szybko wybił się pozostawiając rodzeństwo w tyle - Bracia nigdy mnie nie wspierali - mówi - Gdy pracowaliśmy na planie teledysku czy programu telewizyjnego oni wiecznie byli niezadowoleni. Umieli tylko narzekać. Ja wolałem obserwować i uczyć się. Talent jest ważny, ale duże znaczenie ma także pracowitość. Jeśli ktoś jest leniwy to nigdy nie się nie rozwinie - dodaje.
Każdego z braci opisuje innym epitetem - Tito - nudny. Jackie - kłótliwy. Jermaine - kobieciarz. Marlon - imitator. Nie oszczędza też sióstr - La Toya to straszna pedantka. Chorobliwie dba o czystość i panicznie boi się zarazków. Z kolei Janet to chłopczyca. Strasznie zazdrości starszej siostrze męża. Żal mi jej, że jest samotna. Pod tym względem jesteśmy do siebie podobni.
Wypowiada się także o rodzicach: Zawiodłem się na matce gdy opowiedziała o mnie w wywiadzie. Nie powinna tego robić. Moje życie to moja sprawa. Nikt nie powinien wtykać w nie nosa. Potwierdza także swój wrogi stosunek do despotycznego ojca: Gdybym musiał spędzić z nim choćby dzień, chyba bym tego nie przeżył.
Michael nie miał też wątpliwości, że rodzina traktuje go jak maszynkę do zarabiania pieniędzy. - Myśleli, że jestem naiwny i słodki, że jestem mięczakiem. Naprawdę wszystko, co osiągnąłem zawdzięczam sobie. Wiem, co dla mnie dobre.
Mimo pozorów - powszechnego uwielbienia fanów, rzeszy przyjaciół z najwyższych sfer i rodzinki gotowej ogrzać się w blasku jego sławy, Michael tak naprawdę był bardzo samotnym człowiekiem. Samotny też umarł.