Piękna Walijka, Catherine Zeta-Jones ma po dziurki w nosie mieszkania w Hollywood. Aktorka jest sfrustrowana ciągłym zainteresowaniem, jakie towarzyszy jej na każdym kroku. Chociaż nie należy do ulubionych celów paparazzi, także jej dali się oni we znaki. Do tego stopnia, że rozważa przeprowadzkę do spokojniejszego miejsca. - Gdy mieszkasz w Los Angeles stale jesteś pod obstrzałem krytycznych spojrzeń. Oceniają twoją torebkę, twoją figurę, twoją cerę - żali się aktorka.
Na przeprowadzkę zdecydowała się także z uwagi na dobro swoich dzieci, 9-letniego Dylana i 6-letniej Carys. - Nie takiego życia chciałam dla nich. Mieszkanie blisko pięknej plaży ma swoje plusy. Ale teraz, gdy nasze dzieci dorastają zmieniły nam się priorytety. Domek nad morzem przestaje być najważniejszą rzeczą w życiu.
Catherine, której za dwa dni stuknie 40-tka, zdaje się nie przejmować przemijającym czasem. Co więcej, bardzo ceni sobie dojrzałość - Czuję się o wiele młodziej. Gdy ma się 10 albo 20 lat czterdziestoletni ludzie wydają się starzy. Dla mnie przełomowym momentem w życiu były 30-te urodziny.
W tym samym dniu jej mąż skończy 65 lat. Gdy ona była niemowlakiem, on miał już na koncie parę filmów. Zachwycająca wciąż swoim wyglądem Zeta-Jones i Michael Douglas planują wspólną imprezę urodzinową w gronie najbliższych przyjaciół.