W Rzeczpospolitej Daniel Olbrychski opowiada o swoich perypetiach związanych z kończeniem studiów. Jako że zaczął robić karierę bardzo wcześnie, jeszcze na drugim roku, nie mógł kontynuować nauki razem z kolegami:
Daniel, mam z tobą problem - powiedział rektor. Do szkoły przychodzą dziennikarze na wywiady, a to nie wpływa dobrze na atmosferę. Czy masz propozycje od dobrych reżyserów? Odpowiedziałem, że od najlepszych. On zaś na to: "Daję ci błogosławieństwo, idź swoją drogą. A za kilka lat zdasz egzamin eksternistyczny." Niestety, nie mogło się zebrać wystarczająco liczne grono chętnych i nie mogłem przystąpić do egzaminu - wspomina aktor.
Później niestety komuś jego "brak wykształcenia" zaczął przeszkadzać. I to nie byle komu...
Rano broniłem Jasnej Góry jako Kmicic, a wieczorem grałem duńskiego księcia - wspomina Olbrychski. Niestety, "życzliwi" donieśli do Wincentego Kraśki, sekretarza Wydziału Kultury KC, że nie mam odpowiednich uprawnień i zrobiła się z tego poważna sprawa. Adam Hanuszkiewicz ironizował, że jeśli się moja osoba komuś nie podoba, to on, na afiszu "Hamleta", zamiast mojego nazwiska, może postawić trzy gwiazdki. Postanowiłem zdać egzamin eksternistyczny.
Ale lubiany musiał być ten dziadek Kraśki i Richardson...