Kilka dni temu pisaliśmy o długach, jakich narobiła sobie Pamela Anderson, zmieniając jak co roku wystrój swojej willi. Właścicielka najsłynniejszych zgranulowanych piersi zażyczyła sobie kosztownych i wyszukanych przeróbek, a kiedy wykonawcy wysłali jej rachunek, przestała odbierać telefony. Obecnie należność wynosi ponad 1,2 miliona dolarów, ale Pam uparcie twierdzi, że... nie ma żadnych długów.
Jestem absolutnie stabilna finansowo i dziękuję wszystkim, którzy poddali w wątpliwość ostatnie medialne doniesienia - napisała w wydanym wczoraj oświadczeniu Anderson. To prawda, że nadal jestem w trakcie rozmów z niektórymi z podwykonawców, pracujących w moim domu. Ale to dlatego, że po zapłaceniu milionów dolarów za jego wybudowanie nadal otrzymuję niesłuszne wezwania do zapłaty rachunków. Moi prawnicy sprawdzają obecnie, jak zostały wykonane prace i czy fachowcy faktycznie mają prawo żądać tak ogromnych sum. Jeżeli będzie to uzasadnione, to zapłacę, jeżeli nie - to nie. Jest mi tylko przykro, że jeden z wykonawców poszedł z całą sprawą do prasy.
Nas to specjalnie nie dziwi - facet chciał w końcu dostać pieniądze. Jakoś trudno uwierzyć, że przy zamówieniu nie przedstawił jej kosztorysu. Remont za ponad 3 miliony złotych - przy takiej fantazji nie zdziwimy się, jeżeli naprawdę okaże się, że Pamela wydaje więcej niż zarabia.
Jak myślicie, ile zarabia dzisiaj na swoim atrakcyjnym ciele?