W sądzie na Bahamach rozpoczęła się właśnie sprawa przeciwko pielęgniarzowi oraz jego adwokatowi, którzy próbowali wyłudzić od Johna Travolty 29 milionów dolarów po śmierci syna aktora. Ponoć zrobili zdjęcia ciała Jetta i grozili aktorowi, że to jego oskarżą o spowodowanie zgonu nastolatka. Chcąc ratować się przed oskarżeniem ze strony prawników gwiazdora pielęgniarz zagroził upublicznieniem dokumentu, w którym Travolta zabrania leczenia syna przez tamtejszych lekarzy.
Travolta nie ugiął się przed pogróżkami. Aktor właśnie zeznał, że Tarino Lightbourne dał mu jasno do zrozumienia, że jest gotowy obarczyć go winą za śmierć Jetta, jeśli ten nie zgodzi się na jego warunki. Aktor zapewniał równocześnie, że próbował ratować syna.
Obudziła mnie niania Jetta. Waliła w drzwi mojej sypialni i wrzeszczała, że jest nieprzytomny - powiedział przed sądem gwiazdor. Zbiegłem na parter i zobaczyłem jak leży na podłodze w łazience. Jego opiekun i inna pracownica reanimowali go. Zastąpiłem ją.
Pielęgniarz nie poddał się tak łatwo. Zaatakował gwiazdora twierdząc, że Travolta nie chciał leczyć syna w szpitalu. Zażądał przewiezienia go karetką na lotnisko, gdzie miał czekać wyczarterowany samolot na Florydę. Najprawdopodobniej gwiazdor chciał przewieźć swoje umierające dziecko do Clearwater, głównej siedziby sekty scjentologicznej.
Proces nadal trwa. Można się spodziewać, że będzie się pojawiać coraz więcej pytań. Dlaczego Travolta żądał przewiezienia umierającego syna do miejsca oddalonego o kilka tysięcy kilometrów?