W wielu komentarzach na temat gwałtu, którego Roman Polański dopuścił się na 13-latce, pada argument, że reżyser zapłacił jej za milczenie. Mamy więc informację, która rzuci nowe światło i na ten wątek tej głośnej sprawy.
Według ujawnionych wczoraj przez agencję Associated Press dokumentów, w październiku 1993 roku reżyser zgodził się wypłacić Samancie Geimer 500 tysięcy dolarów zadośćuczynienia. Było to konsekwencją procesu, jaki ofiara wytoczyła mu w 1988 roku. Nie wiadomo jednak, czy pieniądze trafiły na jej konto.
Według danych z 1996 roku Polański był jej winien dokładnie 604 416,22 dolarów (wraz z odsetkami). Jego amerykański adwokat, David Finkle odmawia komentarza w tej sprawie twierdząc, że... nie pamięta szczegółów tej ugody.
Czy te pieniądze mogą mieć jakiś związek z tym, że Samantha "wybaczyła" mu w wywiadzie? (A tak naprawdę - powiedziała tylko, że "nie czuje już do niego złości ale nie ma też żadnego współczucia". Kropka.) Kogo właściwie bronią te nasze "elity"?