Zaraz po deklaracji jej byłego męża, złożonej na łamach Twojego Imperium (zobacz: Urbański chce... ROZWODU KOŚCIELNEGO!) Katarzyna Skrzynecka pobiegła do Faktu z zapewnieniem, że... to ona pierwsza wpadła na ten pomysł. Najwyraźniej była para nie potrafi już rozmawiać bez pośrednictwa tabloidów.
Sama złożyłam dokumenty o unieważnienie małżeństwa do Sądu Metropolitarnego - zwierza się całej Polsce. Leżą tam od jesieni zeszłego roku. Tyle że ja przez cały ten rok nie opowiadałam o tym w mediach. To są intymne sprawy. Jeśli komuś zdarza się taka rzecz jak rozstanie, uważam, że powinno się to robić z klasą. Jeśli ktoś jest elegancki, nie robi tego na forum mediów, o takich sprawach nie powinno się rozprawiać w prasie.
Od kiedy to Kasia stała się wzorem dyskrecji?
Zbyszek jest moim byłym mężem, ta sprawa jest dla mnie zamknięta. Ja naprawdę nie mam potrzeby wiecznie wracać do tego tematu, i to w mediach. Męczy mnie, że ciągle gdy pisze się o Zbyszku, jestem w to wplątana, bo zawsze dodaje się – były mąż Skrzyneckiej. Pewnie i jemu to przeszkadza. Mogę mu tylko życzyć, by zaczęto pisać tylko o nim i o tym co robi - dodaje lekko złośliwie.
Co do jego starań o rozwód, mogę tylko powiedzieć, że oznacza to, iż jesteśmy w tej kwestii zgodni i nie będzie między nami różnicy zdań co do potrzeby unieważnienia małżeństwa. Za niepotrzebne uznaję jedynie poinformowanie przez mojego byłego męża o takich sprawach prasy.
Całe szczęście, że przynajmniej ona okazała się taktowna i dyskretna...