Brad Pitt przyznał, że nie zrobiłby kariery, gdyby nie praca ze striptizerkami. Aktor, który został wyrzucony ze studiów na tydzień przed ich ukończeniem, wykorzystał tą okazję na podróż do Los Angeles, gdzie pracował przez jakiś czas jako szofer striptizerek.
Brad twierdzi, że gdyby nie ta praca, to pewnie nie zostałby tym kim jest teraz, bo to właśnie jedna z tych dziewczyn zachęciła go do pójścia do szkoły aktorskiej. Takie informacje wyszły na jaw podczas wywiadu przeprowadzonego przez magazyn Newsweek pomiędzy niektórymi, potencjalnymi nominowanymi do Oscara - Helen Mirren, Forestem Witakerem, Cate Blanchett, Penelope Cruz, Bradem Pittem i Leonardem DiCaprio.
Prowadzący wywiad powiedział w pewnym momencie:
Wszyscy pracowaliście w zaskakujących miejscach zanim zostaliście aktorami. Forest był tenorem. Helen była kimś w rodzaju festynowego naganiacza.
A ja rozwoziłem striptizerki - dorzucił Brad.
Naprawdę? - zdumiał się DiCaprio.
Tak, w zeszłym miesiącu - zażartowała Blanchett.
Uwielbiam ją. Tak, moja praca polegała na odwożeniu je na wieczory kawalerskie i tym podobne. Przyjeżdżałem po nie, podczas występu zbierałem pieniądze, puszczałem kasety z niegrzecznymi utworami Prince’a i łapałem ubrania dziewczyn. Nie była to zdrowa atmosfera i w końcu stało się to dla mnie męczące. Po dwóch miesiącach postanowiłem rzucić to, ale mój pracodawca powiedział mi: "Słuchaj, potrzebuję cię do tego jednego, ostatniego występu." Więc zrobiłem do, a ta dziewczyna – nigdy jej wcześniej nie widziałem – uczęszczała na lekcje aktorstwa do Roya Londona. Poszedłem tam, sprawdziłem to i właśnie to nakierowało mnie na ścieżkę na której teraz jestem.
Więc to striptizerka pokazała ci ścieżkę Twojej kariery? - zapytał prowadzący.
Striptizerki zmieniły moje życie - przyznał Pitt.