Tomasz Stockinger wytrzeźwiał już na tyle, że dotarło do niego,co zrobił. Postanowił wyspowiadać się... na łamach Faktu.
Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło - zapewnia. Dlatego chciałbym przeprosić wszystkich, którzy ucierpieli z powodu tego incydentu. Ostatnio nie czuję się najlepiej, jestem mocno przepracowany. Dlatego zadziałały tu wszystkie elementy: stres, nieodpowiedzialność i zwykła głupota.
Naszym zdaniem zadziałały przede wszystkim 2,3 promila alkoholu we krwi. Nawiasem mówiąc naprawdę wierzycie, że ktoś, kto, jak sam twierdzi, nigdy nie wsiadł za kierownicę pod wpływem alkoholu, nagle, w wieku 54 lat po raz pierwszy w życiu wpada na taki pomysł? I od razu z ponad 2 promilami?
Dalej jest jeszcze ciekawiej: Jechałem na działkę, którą mam za Warszawą, miałem tam spotkać się z hydraulikiem - tłumaczy Stockinger.
Po drodze aktor staranował dwa auta i uciekł z miejsca wypadku. Kobieta prowadząca jedno z aut, malutkiego forda Ka, który w starciu z seatem aktora nie miał żadnych szans, trafiła do szpitala. Bardzo źle się czuję, chcę teraz odpocząć - mówi Faktowi Monika R. Lekarze założyli mi na szyję specjalny kołnierz usztywniający. Mam nadzieje, że wypadek nie odbije się na moim zdrowiu.
To był niekontrolowany impuls. Nie powinienem był się tak zachować - mówi odkrywczo Stockinger. Jest mi niepomiernie wstyd. Tym bardziej że przez lata pracowałem na swój wizerunek porządnego człowieka. Niech będzie to ostrzeżeniem dla innych kierowców. Nie warto ryzykować.
Czwartkowy wybryk może go kosztować nawet 2 lata więzienia, utratę prawa jazdy plus koszty naprawy 3 aut.
Na razie prowadzimy postępowanie przygotowawcze - informuje nadkomisarz Marcin Stypiński, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego piaseczyńskiej policji. Tomasz S. miał w wydychanym powietrzu 2,3 promila alkoholu. Za jazdę w stanie nietrzeźwym grożą mu dwa lata więzienia. Ponadto straci prawo jazdy minimum na rok i odpowie przed sądem grodzkim za spowodowanie kolizji.
Trzymamy kciuki. Za te 2 lata.