Kilka dni po śmierci swojego brata, La Toya Jackson pobiegła do pierwszego lepszego brukowca i z uporem maniaka twierdziła, że Michael został zamordowany. Nadal utrzymuje, że za śmierć piosenkarza odpowiada grupa ludzi, którzy chcieli odzyskać swoje wcześniej zainwestowane w niego pieniądze.
Globe dotarł do informatorów, którzy twierdzą, że La Toya ma obsesję na punkcie teorii spiskowych. Wszystkim naokoło opowiada, że śledzą ją wysłannicy inwestorów, którzy zabili Michaela. Jest pewna, że jej też mają zamiar się pozbyć.
Jest przekonana, że mordercy Michaela, czyhają również na jej życie - donosi informator. Tylko ona odważyła się mówić o tym głośno i teraz boi się, że sama sprowadziła na siebie niebezpieczeństwo. Mówi, że ci ludzie mają zbyt dużo do stracenia i zrobią wszystko, by prawda nie wyszła na jaw. Jada tylko w restauracjach, w których są tłumy ludzi. Nie wychodzi po zmroku i unika sklepów w bocznych alejkach.
Każdy z rodziny Jacksonów znalazł własny sposób, aby zarabiać na śmierci Michaela. La Toya zapewne przez lata będzie zarabiać na sprzedawaniu tych bzdur mediom.