Od dwóch lat była żona Macieja Orłosia walczy w sądzie o podwyższenie ustanowionych 10 lat temu alimentów. Zarabiający 75 tysięcy miesięcznie prezenter uważa, że 2 tysiące w zupełności wystarczą.
Sprawa ciągnie się już 2 lata. Mój były mąż ma chyba z 9 świadków, to niemalże tylu jak w sprawie o zabójstwo - mówi Super Expressowi oburzona Ewa Orłoś. Maciej twierdzi, że po prostu nie ma pieniędzy. A sąd ma jego PIT-y, na których widać, ile zarabia.
Pierwsze małżeństwo prezentera rozpadło się 10 lat temu. Tabloid przypomina, że w jednym z wywiadów Orłoś sam przyznał, że porzucił nieuleczalnie chorą żonę i dwójkę dzieci. Wolał nową, zdrową rodzinę.
Poznał swoją aktualną żonę i się wyprowadził - wspomina Ewa Orłoś. Podczas sprawy rozwodowej przyznał się, że doszło do rozpadu naszego małżeństwa z jego winy. Zasądzono wtedy 2 tysiące złotych alimentów, które Maciej miał płacić na mnie. Ale przecież to było 10 lat temu. Teraz koszt życia jest inny i mam prawo domagać się zwiększenia alimentów do 6 tysięcy złotych. Nie chcę tego z zemsty na nim, tylko chcę tego, co gwarantuje mi prawo. Ja nie mogę pracować od 8 do 16. Zdrowie nie pozwala mi na robienie kariery. Te alimenty mi się należą. Mają mi zapewnić godne życie.
No cóż, czego się spodziewać po takim facecie?