Kierowca jednego ze staranowanych przez doktora L. samochodów o przeprosiny musiał się upominać na łamach Faktu (zobacz: Stockinger pójdzie siedzieć?)
*. Wtedy dopiero poskutkowało. Jak donosi Super Express poszkodowany Stanisław Drozdowski w końcu *doczekał się przeprosin.
Pan Tomasz wreszcie do nas zadzwonił - mówi tabloidowi żona poszkodowanego kierowcy. Był bardzo miły i obiecał zapłacić za nasze szkody.
Co za wspaniałomyślność! Ciekawe czy zrobiłby to samo, gdyby o sprawie nie pisały gazety.
Ciekawe czy zrobiłby to samo, gdyby policja nie złapała go, jak uciekał po pijaku z miejsca wypadku...
Jak uważacie: Czy tak skompromitowany człowiek powinien być dalej pokazywany i promowany w telewizji publicznej?