Po nagłym awansie społecznym Joasia Liszowska nie musi już fotografować się na maskach cudzych samochodów. Jak donosi Super Express, bogaty kochanek aktorki odniósł się ze zrozumieniem do jej namiętności wobec czerwonych sportowych aut i przyjechał po nią do studia Jak ONI śpiewają... nowiutkim czerwonym Ferrari.
Przywiózł także kwiaty, ale Liszowska podobno nie zwróciła na nie uwagi, zajęta nowym samochodem, wartym około 700 tysięcy złotych. Za to narzeczonemu nie szczędziła czułości.
W każdej wolnej chwili starali się zamienić ze sobą parę słów - mówi osoba z produkcji show. Było widać, że są za sobą bardzo stęsknieni. Ale to nie dziwota. W końcu on mieszka w Szwecji i nie za często się widują. Ola przywiózł też kwiaty.
Nie ma to jak być "kobietą luksusową". W tym celu najlepiej znaleźć równie luksusowego pana, który lubi przepłacać.