Tomasz Stockinger widocznie uważa, że należy spróbować zamydlić ludziom oczy swoją skruchą i zamanifestować pogodzenie się z konsekwencjami pijackiego wybryku. Ciekawe czy maczał w tym palce jakiś specjalista od kryzysowego PR-u. Bo dlaczego z rozpoczęciem całej akcji czekał aż 11 dni?
Przepraszam moją publiczność, jest mi wstyd, moich przyjaciół, moich bliskich - kajał się w Dzień Dobry TVN. We mnie ta nauka zostanie do końca życia. Mam nadzieję, że dzięki temu, co zrobiłem, i całej kampanii wokół tego wypadku przyniesie to jakąś korzyść. Do zobaczenia na ulicy i być może w autobusie.
To dobra strategia. Widok kogoś znanego czekającego pokornie na przystanku zawsze wzrusza. Jak donosi Fakt, aktor od razu wprowadził swoją deklarację w czyn i natychmiast po opuszczeniu studia wsiadł w autobus linii 739. Nie musiał się rozglądać, wiedział, że tuż za plecami ma reportera tabloidu.
Czy dzięki temu nie wydalą go z telewizji? Naszym zdaniem doktor L. z serialu powinien zostać wysłany na kilka miesięcy odwyku. Taki wątek w scenariuszu dałby mu trochę do myślenia.