Nie tylko sąsiedzi Paris Hilton przeklinają dzień, w którym gwiazda postanowiła zamieszkać w ich okolicy. Nowojorczycy z apartamentowca Central Park West na Manhattanie, zmuszeni dzielić przestrzeń życiową z Madonną, mają już po dziurki w nosie sławnej sąsiadki, a zwłaszcza należącego do niej studia nagraniowego.
Pierwsze skargi pojawiły się już w listopadzie zeszłego roku, gdy Madonna zaczęła przygotowania do trasy Sticky and Sweet. Mieszkańcy nie mogli znieść trzygodzinnych sesji "hałaśliwej muzyki, łomotów i trzęsących się ścian" odbywających się codziennie. Co więcej - próbowali zablokować kupno przez nią kolejnych lokali w tym samym budynku. Bezskutecznie. Madonnie udało się nabyć dodatkowe apartamenty, które także zamieniła w sale prób.
Warunkiem użytkowania tych powierzchni jako studia nagraniowego miałoby być przedstawienie przez gwiazdę planu pracy studia - informuje śledząca całą sprawę osoba. Jak na razie nic takiego nie przedstawiła, za to w nocy słychać dudnienie, które niesie się po budynku.
Jeden z sąsiadów wreszcie nie wytrzymał i postanowił pozwać zarządcę budynku, za to że ten nie zrobił niczego, by uciszyć jego sąsiadkę. W skardze napisał m.in.: Madonna i jej goście regularnie tańczą i trenują przy niewyobrażalnie głośnej muzyce, co powoduje uciążliwy hałas, a wibracje czuć poprzez ściany, sufit i kaloryfery.
Przedstawiciele zarządcy budynku twierdzą, że podjęli już w tej sprawie stosowne kroki, grożąc piosenkarce eksmisją. Zainteresowana najwidoczniej niespecjalnie się tym przejęła.
Wyobraźcie sobie - kupić apartament za kilkanaście milionów dolarów i nie móc się w nim wyspać... Rzeczywiście można się zdenerwować.