Kiedy Olena/Weronika Pazura opuściła więzienie uboższa o 600 tysięcy złotych, wszyscy zastanawiali się, w jaki sposób zdołała zebrac taka sumę w ciągu kilku godzin. Ona sama unikała tego tematu. W końcu głos zabrała jej menedżerka, Joanna Bastrzyk:
Poręczenia majątkowego udzielili znajomi Weroniki - przyznaje.
Okazuje się, że to nie takie proste. Nawet jeśli podejrzany nie ma zamiaru uciekać przed wymiarem sprawiedliwości, osoba poręczająca i tak straci sporo pieniędzy.
Osoba, zbierająca w imieniu zatrzymanego kwotę na poręczenie majątkowe, musi zapłacić podatek od czynności cywilnoprawnej. Jeśli od jakiejś osoby pożyczy na ten cel kwotę większą niż 1000 złotych, musi zapłacić 2 procent podatku. Nie ma znaczenia cel pożyczki. Nawet jeśli jest ona przeznaczona na poręczenie majątkowe zatrzymanego, które ulega później zwrotowi - wyjaśnia Super Expressowi Agnieszka Pawlak z Izby Skarbowej w Łodzi.
To oznacza, że poręczyciel Weroniki musiał zapłacić 12 tysięcy, których nigdy nie odzyska, chyba że od samej Pazury. Nadal nie wiadomo, kto aż tak ją lubi.
Może jakiś znajomy ze starych czasów?