Wczoraj na Bahamach miał zapaść wyrok w sprawie dwóch szantażystów, którzy żądali od John Travolty 25 milionów dolarów. Sanitariusze karetki zagrozili aktorowi, że oskarżą go o przyczynienie się do śmierci syna, jeśli ten nie zapłaci im pieniędzy. Gwiazdor postanowił z wszystkim iść na policję, a mężczyźni zostali zatrzymani.
Już kilka godzin przed ogłoszeniem werdyktu przez ławę przysięgłych, zaczęły wyciekać wyniki rozstrzygnięcia. Ponoć jeden z oskarżonych miał zostać uniewinniony. Sędzina, która przewodziła procesowi postanowiła go unieważnić.
Jakieś dwie godziny temu, na jednym z wieców politycznych ogłoszono, że uniewinniono oskarżonego. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że ktoś z ławy przysięgłych kontaktował się z osobami z zewnątrz - uzasadniła swoją decyzję sędzina Anita Allen. Zwalniam więc ławę przysięgłych z obowiązku przedstawienia werdyktu. Proces zostanie rozpoczęty ponownie. Wymiar sprawiedliwości musi raz jeszcze zbadać wszystkie dowody.
Przypomnijmy, że 2 stycznia syn gwiazdora, Jett, miał atak padaczkowy. Upadł na podłogę w łazience, równocześnie uderzając głową o brzeg wanny. Reanimacja 16-latka trwała kilka godzin. Po przewiezieniu do szpitala lekarz stwierdził zgon.
Jeden z sanitariuszy, Tarino Lightbourn, twierdził, że aktor zażądał przewiezienia umierającego syna na lotnisko, skąd ten miał być przetransportowany do siedziby Scjentologów na Florydzie. Lightbourn zagroził, że upubliczni wszystkie dokumenty, które w złym świetle stawiały Travoltę i sugerowały, że ten przyczynił się do śmierci Jetta.