Jeszcze nie tak dawno, to anonimowi znajomi rodziny Jacksonów informowali media o stanie jego dzieci. Teraz, kiedy szum trochę przycichł, do akcji wkroczyło jego głodne rozgłosu rodzeństwo. W nowym wywiadzie La Toya Jackson wyznaje, że rodzina była zmuszona wysłać Paris, Prince’a i Blanketa na terapię, gdyż nie są one sobie w stanie poradzić z utratą ojca. Miła ciocia, nie ma co.
Prince nie chce o tym rozmawiać - zwierza się La Toya dziennikarzom The Mirror. Bardzo się o niego martwimy. Paris natomiast mówi o ojcu nieustannie. Nosi jego koszule, bo te nadal nim pachną. Dzięki temu, czuje, że nadal przy niej jest.
Najbardziej martwi nas stan Blanketa - kontynuuje. To taki mały, nieśmiały chłopczyk. Nieustannie płacze i woła tatę. To dla niego takie bolesne. Nie może zrozumieć, że ojca już nigdy przy nim nie będzie.
Siostra piosenkarza twierdzi również, że dzieci "są wychowywane tak, jak chciał tego Michael". Ciekawe, czy chciał, żeby ktoś opowiadał publicznie o ich stanie psychicznym...
Ale w zasadzie czego oczekiwać od kobiety, która twierdzi, że duch Jacksona rozmawia z nią i ze swoją papugą?