Od dawna wiadomo, że muzycy Lady Pank to uroczy, serdeczni ludzie. Lubią czasem porzucać w kogoś butelką, czy pokazać publicznie dupę. Jak pisaliśmy wczoraj, gitarzysta zesołu Jan Borysewicz, zaliczył bliskie starcie z ochroniarzem imprezy Ewy Szabatin (zobacz: Borysewicz zaatakował ochroniarza!). Dzisiejszy Fakt przytacza relacje świadków.
Borysewicz oparł się o bar i zamówił butelkę 18-letniej whisky - opowiada menedżerka klubu Live Renata Charcińska. Kiedy barman po nią sięgnął, ten właściwie wyrwał mu ją z rąk. Szybko odkręcil korek i zaczął pić prosto z butelki. Poproszony o zapłacenie zaczął wyzywać kelnerkę od kurew. "Ni chuja nie zapłacę! Wy wiecie kim jestem???" [Oświeć nas - kim jesteś?] A potem zaczął uciekać. Jeden z pracowników zagrodził mu drogę. Borysewicz zamachnął się i butelką uderzył go w głowę. Zawiadomiliśmy policję. Poszkodowany pracownik miał wczoraj składać wyjasnienia, ale ciągle jest w szpitalu.
Borysewicza spacyfikowała w końcu kobieta, z którą przyszedł na imprezę, a rachunek zapłacił tajemniczy elegancki mężczyzna. Więc jednak zachowali się jeszcze jacyś niezniechęceni wielbiciele.
Gratulujemy. Nie słyszeliśmy dawno o większym dnie i patologii.