Wygląda na to, że wielomiesięczna, wyczerpująca trasa koncertowa Circus, która miała udowodnić całemu światu, że Britney Spears nadal jest wielką gwiazdą, zaczyna się obracać przeciwko niej. O ile występy w USA gromadziły tysiące widzów, w Europie było już gorzej. W Polsce nawet odwołano koncert. W Australii natomiast show piosenkarki rozczarował tak bardzo, że fani z koncertu w Perth wychodzi zniesmaczeni. W środku występu...
Było naprawdę fatalnie – mówi jedna z fanek. W ogóle z nami nie rozmawiała, zero kontaktu z publicznością. Byłam wielką fanką Britney, ale to co zrobiła to porażka.
Kolejnym minusem występu był fakt, że na żadnym z ogromnych telebimów nie było widać Britney. Puszczano tylko kadry z sesji zdjęciowej promującej trasę. Wyglądała jak malutka kropka na scenie – dodają inni widzowie.
Skutek był taki, że z 17-tysięcznej widowni zostali tylko najbardziej wytrwali. Z koncertu wychodziły tłumy! - mówi inny świadek. Britney zachowywała się fatalnie.
Widzowie byli tym bardziej rozczarowani, że za obejrzenie wygibasów do piosenek z playbacku zapłacili nawet po 200 dolarów australijskich, czyli po ponad 500 złotych. Raczej nie było warto...