Mike Tyson już chyba nigdy się nie zmieni. Co jakiś czas jego wybuchowy charakter i lekka pięść dają o sobie znać. Tym razem na szczęście oberwało się nie jego żonie, ale fotografowi. Tyson zrobił to, o czym zapewne marzy wiele śledzonych przez paparazzi gwiazd. Poczęstował narzucającego się mu paparazzi pięścią.
Świadkowie wydarzenia twierdzą, że fotograf jest sam sobie winien. Tyson był właśnie w trakcie odprawy na lotnisku w Los Angeles, gdy zbliżył się do niego jeden z paparazzi na stałe koczujących na gwiazdy przy terminalach. Czy dziwić się znanemu z porywczości bokserowi, że zareagował w typowy dla siebie sposób?
Tyson niewiele myśląć uderzył go w twarz. Prawy sierpowy Tysona był celny. Jak donoszą świadkowie, "wszędzie było pełno krwi". Sam poszkodowany z niewielką raną na czole szybko podniósł się z ziemi i opuścił lotnisko.
Bokser został aresztowany pod zarzutem pobicia i przewieziony do aresztu radiowozem. Fotograf trafił do pobliskiego szpitala, gdzie opatrzono mu ranę. Na tym nie koniec jego problemów. Nie wykluczone, że także jemu zostanie postawiony zarzut agresji fizycznej.
Tyson opuścił już areszt, po wpłaceniu kaucji w wysokości 20 tysięcy dolarów. Niestety, ze względu na swoją przeszłość nie będzie mógł chyba liczyć na łagodny wymiar kary.