Robert Pattinson uwielbia opowiadać o swojej bujnej fryzurze. Zdradził już tajniki jej układania oraz pielęgnowania. Nadal jednak dziwi się, że jest wokół niej tyle szumu. W wywiadzie dla Entertainment Weekly zwierza się, że producenci Zmierzchu kładą ogromny nacisk na wygląd jego włosów. W końcu to jeden z jego znaków rozpoznawczych.
W "Zmierzchu" chcieli, żebym miał doczepiane włosy długością sięgające moich bioder - mówi Pattinson. Oczywiście żartuję. Tak się wtedy czułem, bo ktoś w takim stopniu ingerował w mój wygląd. Tak naprawdę kazali mi zapuścić włosy do ramion. Powiedziałem im, że nie mają sobie robić nadziei, bo tego nie zrobię. Przyszedłem na plan w takiej samej fryzurze, jak na casting.
To brzmi naprawdę głupio, ale moje włosy grają za mnie. Tak mi się przynajmniej wydaje - kontynuuje Robert. Poprosiłem, żeby moja fryzura w "Księżycu w nowiu" była bardziej stonowana. Chciałem, by wyglądała naturalnie. W "Zaćmieniu" musiałem odegrać scenę walki i w jednym ujęciu kosmyk włosów opadł mi na czoło. Reżyser kazał mi wszystko powtórzyć od początku, bo twierdził, że nikt by mnie nie rozpoznał.
Ciekawe, co zrobiłyby miliony fanek na świecie, gdyby Rob nagle obciął włosy...