Walka o majątek Michaela Jacksona nadal trwa. Do ciągle wydłużającej się listy sępów pragnących wzbogacić się na jego śmierci dołączył były menedżer gwiazdora, niejaki Dr. Tohme Tohme. Podobnie jak co bardziej chciwi członkowie rodziny oraz niektórzy z byłych współpracowników Jacksona, także on domaga się pieniędzy.
W świetle najnowszych doniesień o milionowych wpływach pośmiertnego filmu dedykowanemu królowi pop This is it (Zobacz: "This Is It" zarobił 200 milionów dolarów!)
*, apetyt wielu z nich jeszcze bardziej się zaostrzył. Przy czym należy pamiętać, że ponieważ na mocy testamentu *cały majątek piosenkarza stał się własnością jego dzieci, dlatego wszelkie finansowe żądania dotykają bezpośrednio ich interesów.
O co chodzi dawnemu impresario? Otóż twierdzi on, że Michael obiecał mu wynagrodzenie w zamian za znalezienie kupca na ranczo w Neverland, aby zapobiec przejęciu go przez wierzycieli. To właśnie dzięki jego staraniom znalazł się inwestor w postaci zajmującej się nieruchomościami firmy Colony Capital LLC, który w 2008 roku wyłożył 23 miliony dolarów na rezydencję Neverland. Za swoje usługi Thome Thome miał zainkasować od Michaela 10% wartości nieruchomości czyli bagatela 2,3 miliony dolarów. Co więcej Jackson miał obiecać mu "rekompensatę" w wysokości 15% "w ramach przemysłu rozrywkowego".
Obiecanych pieniędzy już nigdy nie zobaczył. Teraz wniósł pozew domagając się zaległych 2 milionów dolarów. Coś nam się wydaje, że na tym nie koniec roszczeń "poszkodowanych" przez Michaela osób.