Nowa płyta Agnieszki Chylińskiej jest przedmiotem dyskusji już od kilku tygodni, kiedy to światło dzienne ujrzał jej pierwszy singiel Nie mogę cię zapomnieć. Cały album Modern Rocking utrzymany jest w stylistyce tanecznej, co dla wielu byłych fanów jest szokiem. Na nowym wizerunku Chylińskiej suchej nitki nie zostawił Robert Leszczyński, ale w obronę wzięła ją chociażby Doda. Teraz głos w sprawie zabrała... Anita Lipnicka.
- Dokonała pewnego wyboru. Pozostaje tylko życzyć jej połamania szpilek na nowej drodze życia - mówi w rozmowie z Onetem o swojej "koleżance" z branży. Jest jednak dla mnie coś desperackiego w tej metamorfozie, jakiś lekki fanatyzm, cechujący na przykład nowo nawróconych w wierze. Skoro to jest ta prawdziwa Agnieszka, kim była Chylińska? Nie dostrzegam tu naturalnej ciągłości. Ona nie tyle straciła twarz, co własną tożsamość.
- A słyszałaś jej teksty i jej muzykę?
- Słyszałam. Teksty są miałkie i cała płyta podobnie. Muzycznie, w moim odczuciu, wykonała mega krok w tył, a nie do przodu. Rzadko zdarza się, by komercyjny awans o kilka pięter w górę szedł w parze z zawyżaniem artystycznych lotów. To nie jest jeden z tych przypadków. Dziwi mnie powszechne uznanie dla jej rzekomej odwagi. Czym zaryzykowała?
- Tym, że utraci starych słuchaczy. Właściwie, to chyba już ich odstrzeliła?
- Może uznała że są zbędnym balastem? Poprzedniej płyty sprzedała nie wiele, a tej już bardzo dużo. Więc...
- Myślisz, że za kilka miesięcy gdzieś w Wilanowie będzie budowała swój dom za tą płytę?
- Myślę, że taki był plan.
Lipnicka uważa poza tym, że Chylińska sprzedała się nie tylko muzycznie, ale wizerunkowo, godząc się na udział w Mam talent:
Utrzymywanie się w roli celebryta, pokazywanie twarzy w różnych zestawach towarzyskich, branie udziału w cyrku z gwiazdami, czy zasiadanie w jury bardzo popularnego show - to dla mnie tylko protezy, śmieszne i nieprawdziwe dowody istnienia, których nie potrzebuję.
Przy okazji dostało się jeszcze Kayah, prywatnie ponoć koleżance Anity:
Bardzo lubię Kayah jako babkę, ale *jej twórczość jakoś nigdy mnie nie inspirowała. *Opakowanie [jej płyty] nie sugeruje żadnej wewnętrznej wycieczki. *Kostium z lateksu, czarny pióropusz na głowie - to bardzo konkretna kreacja. *Nie zachęciła mnie do zgłębienia tematu. Lubię Kayah jako babkę, jednak jej twórczość nigdy mnie nie inspirowała.
Gratulujemy odwagi. I czekamy na kolejną nagą okładkę Vivy! Zabawne, że taka desperacja jej nie razi.