Aborcja w Polsce to nadal niezwykle gorący temat, przedmiot kłótni polityków i nie tylko. Powraca do debaty publicznej głównie za sprawą głośnych procesów czy skandali, jak słynna sprawa Alicji Tysiąc, albo przy okazji wyborów. Z zaciekawieniem przeczytaliśmy więc artykuł, który w portalu Sfora.pl zamieściła... Natalia Lesz. Rzadko która gwiazda ("celebrytka"?) ma odwagę zabierać głos w tej sprawie. Przypomnijmy, że Kasia Cichopek i Marcin Hakiel panikowali nawet, gdy Kuba Wojewódzki zapytał ich, czy stosują antykoncepcję. Nie chcieli odpowiedzieć. Bali się, że stracą tak zwany "elektorat radiomaryjny".
A Natalka?
W Polsce legalnych aborcji wykonuje się rocznie około 500 - pisze. Tylko wtedy, kiedy zagrożone jest zdrowie matki, płód jest uszkodzony, lub ciąża jest wynikiem gwałtu. W każdym innym przypadku kobieta musi urodzić. Nikogo nie interesuje, czy chce, czy ma na utrzymanie dziecka i czy dziecko bedzie miało normalną rodzinę.
Kobieta, która ma pieniądze wyjeżdża np. do Czech i tam absolutnie legalnie dokonuje aborcji. A co maja zrobić te kobiety, których na to nie stać? - pyta Lesz.
Prawie cały świat uważa, że usunięcie ciąży we wczesnym stadium nie jest morderstwem. Prawie cały świat uważa, że to kobieta - przyszła matka - we własnym sumieniu ma prawo podjąć decyzję, czy chce urodzić.
Czy tak powinno być w XXI wieku? Czy urzędnik jest odpowiednią osobą, aby rozliczać kobiety z własnego sumienia? Naprawdę trudno zrozumieć, dlaczego kobiety w Polsce są traktowane jak dzieci pod opieką srogich i niewyrozumiałych rodziców.
Zgadzacie się z Natalką? Przeczytajcie całość: Natalia Lesz: czy mam prawo decydować o swojej ciąży?