Kinga Rusin chyba nie przejmuje się za bardzo doniesieniami prasowymi na temat zawartości parówek. Uważa, że takie pożywienie wystarczy jej dzieciom. Nie ukrywa, że przede wszystkim liczy się jej własna wygoda.
Gotowałam kiedyś bardzo intensywnie i myślę, że już w swoim życiu nagotowałam - zwierza się... Faktowi. Uważam, że teraz są takie możliwości, że można w kuchni spędzać jak najmniej czasu. No, chyba że gotowanie sprawia komuś przyjemność...
Jeśli ktoś mnie poprosi, bym mu ugotowała, to zawsze z przyjemnością to robię. Ale nigdy z obowiązku! - kontynuuje zwierzenia. Wolę dzieciom kupić parówkę, idąc na spacer, niż spędzić cały dzień w kuchni *nie wiadomo po co. Najważniejsze w życiu jest to, by robić rzeczy, które lubimy. Jeśli robimy coś z przymusu, to *jesteśmy ludźmi nieszczęśliwymi. Ja wolę korzystać z innych radości życia.
Cieszymy się, że nas o tym poinformowałaś. Cała Polska czekała na to cenne wyznanie.
Jak myślicie, czy to element jakiejś walki o rozpoznawalność i miejsce pracy? Co skłoniłoby Was do udzielenia takiego wywiadu?