Agnieszka Frykowska postanowiła szczerze opowiedzieć o swoim największym życiowym osiągnięciu. W nowym Wproście z dumą opowiada o tym, jak "wygrała życie":
Trzy lata temu zoperowałam nos i to była najlepsza decyzja w moim życiu. Na początku jednak nie mogłam tej nowej siebie zaakceptować. Miałam momenty zwątpienia - żali się. Dzwoniłam do mojego lekarza i pytałam, czy może mi przywrócić stary nos. Ludzie mnie nie poznawali. Sama też niedawno na bankiecie nie poznałam pewnej znanej prezenterki, która poprawiła sobie wygląd.
Zapewnia przy okazji, że nigdy nie wstrzyknie sobie jadu kiełbasianego (tzw. "botoksu") w twarz, jak Jacyków:
Takie rzeczy jak botoks są już passe. Nigdy na coś takiego bym się nie zdecydowała, bo jako aktorka nie mogę stracić mimiki. Myślałam o tym, ale popatrzyłam na zagraniczne gwiazdy i przeraziło mnie to, że one mają maski zamiast twarzy.
Plany Frytki komentuje Magdalena Schejbal:
W Polsce nie trzeba mieć wielkiego talentu, wystarczy być ładnym, żeby coś osiągnąć. Ale osoby, które karierę aktorską chcą zacząć od operacji nosa, szybko się rozczarują, bo to jest ciężka praca. Kiedyś przeczytałam na Pudelku, że internaucie składają się na operację mojego nosa i bardzo mnie to rozbawiło. Nie planuję poddawać się tego rodzaju zabiegom i nie sądzę, żeby to się zmieniło. Chyba że na starość zwariuję. Szokujące, że młode dziewczyny to robią. Szkoda tych świeżych, często ładnych twarzy.
Szkoda Wam Frytki?