Britney Spears urządziła sobie wycieczkę po klubach Manhattanu, podczas której tańczyła na stołach, piła i całowała się z przypadkowymi ludźmi.
Mimo że poprosiła swoich znajomych, by trzymali alkohol z dala od jej stolika, to i tak widziano ją zataczającą się jeszcze zanim impreza zdążyła się rozkręcić. Jedno ze źródeł twierdzi nawet, że zachowywała sie jak "studentka szukająca przypadkowego seksu".
Na początek Spears udała się ze znajomymi na kolację do Rue 57, a potem do klubu Marquee. Właśnie wtedy Britney zażądała, by nie przynoszono żadnego alkoholu do jej stolika, ale inni uczestnicy imprezy twierdzą, że sprawy miały sie nieco inaczej.
Musiała w tajemnicy pić alkohol w łazience - twierdzi jeden z nich. Cały czas sie przewracała. Cały czas też miała w ustach lizaki, które rozdawali w łazience, ale nie zostawiała ani grosza osobie doglądającej toaletę.
Później piosenkarka wraz ze swoją świtą ruszyła do klubu Tenjune. Wpadli tam około 2:30, a ona sama była już podobno kompletnie zalana. Tańczyła tam na stole i piła wódkę z sokiem pomarańczowym.
Źródła podają, że wśród jej towarzystwa znalazł się jakiś niechlujnie wyglądający facet, który przystawiał się do niej przez całą noc. W Tanjune poderwał ją zaś bardzo przystojny chłopak i Spears po chwili rozmowy zaczęła się z nim całować.
A dzieci spały grzecznie w domu pod opieką niańki.