W udzielonym dziś porannym wywiadzie dla stacji RMF FM Weronika Marczuk-Pazura po raz kolejny zarzekała się, że jest niewinna. Utrzymuje, że została najpierw w sprawę wrobiona, a następnie niesprawiedliwie potraktowana przez wymiar sprawiedliwości. Jako podstawowy dowód niegodnego z powagą sprawy traktowania jurorka You Can Dance podaje astronomiczną kaucję w wysokości 600 tysięcy złotych, jaką sąd początkowo wyznaczył dla niej za opuszczenie aresztu. To więcej niż za Lwa Rywina.
No właśnie, to według mnie też wskazuje na to, że wszystkie możliwe szykany w tej sprawie mnie dotknęły - powiedziała Weronika. Bo proszę zobaczyć, jak się sytuacja rozwija: prokuratura zażądała tymczasowego aresztowania, sąd postanowił, że zamieni areszt na poręczenie majątkowe, czyli na kaucję w wysokości 600 tysięcy, oczywiście to jest też spektakularna kwota.
A myśmy się doczekali wyroku sądu drugiej instancji i mogę panu powiedzieć, że kilka dni temu sąd drugiej instancji wydał postanowienie, w którym obniżył sześciokrotnie kwotę kaucji do 100 tysięcy złotych i uznał, że w ogóle żądanie środka w postaci tymczasowego aresztowania było niezasadne i nie ma mieć miejsca - dodaje była żona Cezarego Pazury.
W kasie sądu zostało 100 tysięcy złotych natomiast reszta kwoty, czyli 500 tysięcy, zwrócono osobom, które wpłaciły poręczenie majątkowe za Marczuk-Pazurę.
Z rozmowy z dziennikarzem radia wynika także, że Weronika nie zamierza opuszczać Polski po zakończeniu dochodzenia. Chce natomiast zrezygnować z części swojego nazwiska. Po reakcji byłego męża na aresztowanie (Czarek: "ŻAŁUJĘ, ŻE NOSI MOJE NAZWISKO!")
*, planuje odciąć się od przeszłości i zostać *Weroniką Marczuk.