Własciwie trudno mu się dziwić. Od czasu występu Katarzyny Skrzyneckiej w pierwszej edycji Tańca z gwiazdami, nie układało się między nimi najlepiej.
Dziennikarze interesują się nie tym, co robię, ale tym, co mam do powiedzenia w sprawie byłej żony - żali sie tygodnikowi Na żywo Zbigniew Urbański. Ten temat jest wciaż wywlekany. Z drugiej strony gdy mówią o mnie "były mąż Skrzyneckiej" to myślę, że z dwojga złego lepiej być byłym. Nie chcę publicznie prać brudów. Katarzyna miała wielu kolegów, w pewnym momencie w tym związku zrobiło się dla mnie za ciasno. Rozmawiałem z nią o tym, ale to niczego nie zmieniło, więc podjąłem męska decyzję.
Jako "były" też nie ma za łatwo. Na szczęście są gazety, z których może się dowiedzieć, co myśli lub planuje jego była żona. Tak jak w przypadku kościelnego unieważnienia małżeństwa.
Zadzwoniła do mnie dziennikarka i zapytała czy to prawda. Potwierdziłem - opowiada Urbański. Natomiast gdy przeczytałem słowa Katarzyny, że już rok temu złozyła dokumenty przed sądem metropolitanym, zdziwiłem się, że znów dowiaduję się o czymś z gazet. Tym bardziej, że po roku powinienem przeciez dostać jakieś dokumenty. Zacząłem się czuc jak w jakimś wyścigu medialnym
po rozwody.
Niestety, wygląda na to, że "królowa pasztetów" lubi takie konkurencje.