Artur Boruc wydaje się nie przejmować ostatnimi doniesieniami wieszczącymi koniec jego kariery w Celticu Glasgow. Trwający od kilku miesięcy spadek formy bynajmniej nie psuje mu dobrego humoru. Podczas niedawnego spotkania ze szkockimi fanami klubu Boruc sprawiał wrażenie zrelaksowanego i pewnego siebie. Największą uwagę obserwatorów przykuła tym razem nie towarzysząca mu kochanka Sara Mannei, ale zegarek wart... 110 tysięcy złotych.
To ekskluzywny zegarek Conquistador Cortez, wykonany przez Francka Mullera, jednego z najbardziej znanych producentów na świecie - opisuje kosztowny gadżet Fakt. Wykonane z siemnastokaratowego białego złota świecidełko wysadzane jest diamentami, a wszystko to na pasku z krokodylej skóry.
Cóż, szkoda trochę krokodyla...
Na szczęście Borucowi nie można zarzucić, że poskąpił środków do życia byłej żonie (zobacz: Boruc dał żonie... 5 mieszkań!).