Stan konta Dariusza Michalczewskiego mógł ulec sporemu uszczupleniu. Tym razem nie przez kolejną kobietę, a mężczyznę, który twierdzi, że został przez niego pobity na sopockim "Monciaku". Tigerowi groziło zapłacenie 20 tysięcy złotych grzywny oraz kolejna walka w sądzie, tym razem o naprawdę duże pieniądze. Sędzia orzekł jednak, że "szkodliwość społeczna czynu była znikoma" i umorzył postępowanie przeciwko Michalczewskiemu.
Zastępca prokuratora stwierdził, że wydarzenia z lipca zeszłego roku w Sopociemiały jedynie charakter "męskiej bójki po alkoholu". Przez cały tok postępowania sądowego Michalczewski utrzymywał, że do uderzenia mężczyzny został sprowokowany, a ten widząc znaną twarz, chciał zarobić.
Ja się czuję niewinny i sąd to dziś potwierdził. Nie można dać wiary takim ludziom. Tacy osiłkowie nie mają prawa nikogo prowokować - powiedział Tiger dziennikarzom TVN 24 tuż po ogłoszeniu wyroku.
Michalczewski i jego koledzy, którzy towarzyszyli mu w bijatyce, mają teraz wpłacić 4500 zł na rzecz jednej z gdańskich fundacji wspierającej niewidomych. Obrońca "pokrzywdzonych" nie wykluczył, że jego klienci zdecydują się na złożenie odwołania od wyroku.
Zyczymy Michalczewskiemu, żeby do tego nie doszło. Ale to ciekawe, że bicie się po alkoholu ma "znikomą szkodliwość społeczną". Warto zapamiętać.