Alicja Bachleda-Curuś po wyjeździe do USA rzadko bywała w Polsce i jeszcze rzadziej udzielała wywiadów. Nie zmieniło się to po wyjściu na jaw jej romansu z Colinem Farrellem, informacjach o ciąży i urodzeniu dziecka. TVN wysłał za ocean Kingę Rusin, której udało się porozmawiać z Alicją na najbardziej nurtujące Polaków tematy. Spokojnie, nie powiedziała za dużo...
- Pojawiły się jakieś informacje o mojej mamie, że ma zakaz przyjazdu do Stanów i że się nie lubią, co jest zupełną nieprawdą - opowiada zapytana o swój stosunek do medialnego zamieszania wokół jej osoby. Oboje się bardzo lubią, uwielbiają można powiedzieć. I też mama Colina jest wspaniałą kobietą i bardzo się lubimy i szanujemy.
- Ja się tak zastanawiałam, czy ty nie byłaś dla Colina takim... wyzwaniem po prostu, dziewczyna z dobrego domu - zagaduje kokieteryjnie Kinga.
- Mam nadzieję... Mam nadzieję, że byłam i będę wyzwaniem. *Ale wiesz, no, trafiliśmy na siebie, takie szczęście w życiu spotkać kogoś, kto patrzy w ten sam sposób na świat, który *ma pewną wrażliwość, dość rzadką u mężczyzn w widzeniu piękna, natury, ludzi, i też jest bardzo uduchowiony.
- To była miłość od pierwszego wejrzenia?
- Nie wiem, czy to była miłość od pierwszego wejrzenia, czy przeświadczenie o nieuchronności zdarzeń... czy o nieuchronności miłości, która przyjdzie, coś w tym stylu.
- Jakim tatą jest Colin?
- Świetnym. Myślę, że trudno o takich ojców, z supłem szukać. Zaangażowanie w te takie czynności bardzo przyziemne, przewijanie pieluch, czy noszenie, żeby się odbiło, to są takie rzeczy, które się widzi, że ktoś przeżywa.
Gratulujemy. Naprawdę. Czekamy na kolejną wspólną wizytę w Polsce ;)