Mandaryna przyznała niedawno w programie Kuby Wojewódzkiego z klasą właściwą księżnej, że - cytujemy - "nowe cycki kosztują 15 tyszczy". W tym samym wywiadzie przyznała też, że *"marnie wyszła na seksie z Michałem". (Jakie to szczęście, że jej "francuski arystokrata" nie zna polskiego.)*
W rozmowie z Dziennikiem przyznaje, że zoperowała sobie biust. Twierdzi, że było warto, bo wyleczyła się z kopleksów. Niestety, patrząc na jej kultową sesję w Vivie przy wynajętym pałacyku, widać że jeszcze nie ze wszystkich...
- Przyznajesz, że ingerowałaś w swoją urodę...
- Zoperowałam sobie piersi. Po co? Dla lepszego samopoczucia. Było warto i wcale nie żałuję.
- Namawiałabyś do takich zabiegów inne kobiety?
- Lepiej coś poprawić niż pół życia tracić na traumę z powodu braku samoakceptacji. Jeśli to jest rzeczywista przyczyna złej samooceny, to moim zdaniem warto.
Co polecilibyście Mandarynie, aby wyleczyła się z kompleksu niższości w stosunku do "osób dobrze urodzonych"?
Przypomnijmy nasz ulubiony wywiad tego roku: Mandaryna: "MÓJ FACET TO KSIĄŻĘ! Dał mi helikopter!"