Pewnie przyzwyczailiście się już do fryzury Doroty Gardias. Bardzo jej w niej do twarzy, ale to podobno nie jedyne uzasadnienie jej charakterystycznej grzywki, której nigdy nie obcina. Jak donosi Rewia, pogodynka zasłania w ten sposób blizny.
Dorota nigdy nie ukrywała, że ma za sobą ciężką młodość. Kiedy była w liceum, jej rodzice stracili pracę. Żeby przeżyć, założyli rodzinny biznes. Mój ojciec jest przede wszystkim muzykiem, więc postanowiliśmy, że będę jeździć po weselach. Tata będzie grać, a ja śpiewać - wspominała w jednym z wywiadów.
Zdarzały się weekendy bez chwili wytchnienia - w sobotę wesele, a w niedzielę poprawiny, trwające do poniedziałku rano. Po dwóch nie przespanych dobach Gardias normalnie wracała do szkoły.
Podczas jednego z wesel podpici goście zaczęli zachowywać się agresywnie. Jeden z gości rzucił w muzyków butelką wina, która roztrzaskała się... na czole Gardias. Natychmiast zawieziono ją do szpitala, konieczne było założenie szwu. Do tej pory zostały blizny, które zasłania grzywką. Podobno ma na tym punkcie obsesję. Nigdy nie pozwala się fotografować, dopóki nie sprawdzi, czy ma dokładnie zakryte czoło i nawet najbliższym nie pokazuje się bez starannie zaczesanej grzywki.
Współczujemy. To było na pewno traumatyczne przeżycie.