Księżna Mandaryna rozkręca się w udzielaniu szczerych wywiadów, rozczulaniu się nad sobą i "rozliczaniu" z przeszłością. Najpierw zorganizowała sobie nowobogacką sesję w wynajętym pałacyku i opowiedziała o księciu z bajki, który "dał jej helikopter". Później ponarzekała na innego "księcia" w programie Wojewódzkiego. Teraz, w rozmowie z internetowym wydaniem Dziennika tłumaczy, dlaczego nie zrezygnowała ze śpiewania po ośmieszeniu się w Sopocie.
- Wielu ludzi zadaje sobie pytanie, czemu ty tego śpiewania nie odpuścisz? Czemu nie skupisz się na tym, co wychodzi ci najlepiej? - pyta uprzejmie dziennikarka. Ale Mandaryna nie rozumie, że miliony ludzi mogą mieć rację. Nie, miliony się mylą. Ona umie śpiewać!
- Traktuję takie uwagi z przymrużeniem oka. Mam wrażenie, że do pleców przylgnęła mi taka łatka: "Mandaryna nie potrafi śpiewać". Ludzie nawet się nie zastanawiają ile w tym prawdy. Krytykują chociaż nigdy nie byli na moim koncercie, ani nie słuchali moich piosenek. Tak się przyjęło. Ja natomiast zupełnie się tym nie przejmuję i robię to, co lubię.
Cóż, problem chyba właśnie w tym, że cała Polska oglądała jej koncert...
To jeszcze nie wszystko. Marta utrzymuje, że jej nowy album "wzbudził zainteresowanie za granicą":
Opinie, które do mnie docierają są naprawdę fajne. Nie ukrywam, że kosztowało mnie to mnóstwo wysiłku i serca. Staraliśmy się dopracować płytę w najdrobniejszych szczegółach. Cieszę się, bo recenzje świadczą o tym, że było warto. Co miłe, płyta wzbudziła zainteresowanie także za granicą... *Na szczęście oni mają ten Sopot w nosie. *Liczy się tylko to, czy coś jest dobre, czy ma szansę napędzić koniunkturę. Dla mnie to ogromny sukces.
A może "oni" * http://martynka206.wrzuta.pl/film/3cTkPJQr9CB/*?