Jak mawia klasyk (Maciej Maleńczuk), "artyście wolno więcej". Andrzej Chyra bardzo chętnie wciela tę zasadę w życie. Nasz czytelnik spotkał go kilka dni temu, podczas rozmowy z warszawskimi strażnikami miejskimi. Podszedł do jednej z nich i starał się zakolegować. Tak po prostu, sam z siebie. Trochę się narzucał, ale w końcu dał spokój. Chwilę później... wysikał się obok stojącego niedaleko samochodu.
Chyra droczył się ze strażą miejską. Był w wyjątkowo dobrym humorze, mimo to nie spisali go ani nie odwieźli na izbę wytrzeźwień - opisuje autor zdjęć. Później załatwił się przy samochodzie. Następnie poszedł na imprezę, skąd wyszedł w towarzystwie dwóch pań, rozmawiali na ławce. Potem te panie odwiozły go do hotelu.
Czyli najważniejsze, że wieczór się udał. Z samochodu Andrzej wychodził troczeczkę zmęczony ;) Ale chyba szczęśliwy.
Aha, *mamy nadzieję, że umył ręce. *Po sikaniu, przed paniami.