Z okazji zbliżających się świąt Martyna Wojciechowska postanowiła obiecać czytelnikom Faktu, że w tym roku nie zostawi swojej córeczki samej. Ubiegłoroczne Boże Narodzenie dziennikarka spędziła na Antarktydzie, za co nieźle jej się oberwało po powrocie. Zobacz: "Wracam do garów i do dziecka"
W ubiegłym roku na Antarktydzie towarzyszyły mi takie przemyślenia, że po co mi to było, że trzeba było siedzieć w domu - wyznaje tabloidowi. To były bardzo trudne i smutne dla mnie święta, z dala od bliskich. Dokonujemy różnych wyborów, a takie chwile to ich konsekwencje. Nie wyobrażam sobie, żeby córka w święta nie widziała się z mamą i tatą. Dlatego będziemy jej chcieli zapewnić niezapomniane święta. Wszyscy razem i wszyscy w komplecie.
Czyli ojciec Marysi, Jerzy Błaszczyk też się załapie. Wprawdzie para od ponad roku nie mieszka już razem, ale dla dobra dziecka nadal utrzymuje poprawne relacje. Oczywiście Martyna długo nie wysiedzi na miejscu. Już planuje kolejną wyprawę:
Będę jechała do Nowej Gwinei. Planuję zdobyć ostatni zielony szczyt w koronie ziemi. Ale to już po nowym roku. Nie mam jeszcze dokładnej ustalonej daty, ale myślę, że to będzie połowa stycznia. Rozmawiamy też o tym, żeby nakręcić kolejną serię "Kobiety na krańcu świata", bo program cieszy się dużym powodzeniem. Nie zapadła jednak jeszcze żadna decyzja.