Mariusz Pudzianowski wzbudza ogólną sympatię głównie dlatego, że po osiągnięciu sukcesu raczej mu nie odbiło. Często podkreśla, że wszystko, co ma, zdobył dzięki ciężkiej pracy. Co więcej, Pudzian należy również do bardzo gospodarnych osób. Jak donosi Dziennik Gazeta Prawna, nadal pracowicie ciuła każdy grosz. Nawet udzielając wywiadów.
O tym, że Pudzianowski potrafi zadbać o swoje interesy, przekonał się również reporter Dziennika Gazety Prawnej - czytamy w gazecie. Kiedy zadzwoniliśmy do Barbary Demczuk, osoby odpowiedzialnej za kontakty siłacza z mediami, usłyszeliśmy, że możemy przeprowadzić wywiad, ale po uiszczeniu kosztów przyjazdu mistrza.
- My sami możemy dojechać do pana Mariusza, zawsze tak to się odbywa - proponujemy.
- Nie, to niemożliwe, pan Pudzianowski nikogo nie wpuszcza do domu.
- Ale my chcemy się spotkać w neutralnym miejscu.
- Nie no, nie będziemy się przecież spotykać w połowie drogi między Warszawą a Łodzią. Zresztą nie jesteście jedyni, mamy poumawiane wywiady także z innymi redakcjami. Poza tym pan Pudzianowski tak zdecydował i koniec.
- No dobrze, to ile wynoszą te koszty?
- 500 zł. Ale pewnie będzie potrzebna faktura, więc trzeba jeszcze doliczyć VAT.
Co do wysokości kwoty, jesteśmy w stanie w to uwierzyć. Pudzian jeździ przecież najdroższym mercedesem CL. Taki samochód pali kilkadziesiąt litrów na 100 km. A co do tego, że bierze pewnie po 500 złotych od każdej redakcji, z którą spotyka się danego dnia? Należy go chyba tylko pochwalić. Mimo że zarabia miliony na reklamach, nie gardzi żadnymi pieniędzmi i nadal schyla się po każde kilkaset złotych, które może zarobić. Za kilka lat na emeryturze bardzo mu to zaplusuje.