Izabela Trojanowska w drugiej połowie tego roku powoli zaczęła odbijać się od dna. A osiągnęła je podczas czerwcowego pobytu w Moskwie, kiedy pijana urządziła awanturę na lotnisku, w wyniku której trafiła do aresztu, a interweniować musiała polska ambasada...
Trochę głupio o tym opowiadać - mówił organizator festiwalu. Faktycznie, pani Iza, która była gościem specjalnym, mówiąc elegancko, źle się poczuła i musiała interweniować milicja. Proszę podkreślić, że rosyjscy milicjanci zachowali się bez zarzutu. Byli bardziej jak sanitariusze, niż jak policja. Co tu dużo mówić, oni po prostu uratowali jej skórę...
(Zobacz: Uchlała się i zrobiła awanturę!)
Teraz aktorka twierdzi, że najgorsze ma już za sobą i zaczyna wychodzić na prostą. Od niedawna śpiewa z zespołem Mafia, trochę koncertuje. I bardzo sobie to chwali:
Nie wyobrażałam sobie nawet, że tak dobrze ułoży mi się współpraca z nowym zespołem, że tak świetnie będziemy się dogadywać – mówi w rozmowie z Rewią. Mam już trzy nowe, piękne piosenki, na które tak czekałam, w przygotowaniu są następne.
Odżyłam, nabrałam wiatru w żagle. Bardzo tego potrzebowałam i cieszę się, że spotkałam ludzi, którzy pozwolili mi uwierzyć, że jeszcze tyle dobrego przede mną – przekonuje.
Te dobre wiadomości potwierdzają znajomi Trojanowskiej, którzy przyznają, że dawno nie była w tak dobrej formie. Dodają, że to właśnie incydent na moskiewskim lotnisku dał jej do myślenia i to wtedy postanowiła zmienić swoje życie. Skończyła znajomość z, jak opisuje tygodnik, "mężczyzną, z którym pokazywała się jeszcze październiku" (chodzi zapewne o pana Alka)
i od tej pory jest sama:
Jestem naprawdę szczęśliwa, choć sama. Żadnego mężczyzny w moim życiu nie ma. Moje życie weszło na nowe, wspaniałe tory i żyję nadzieją, że wszystko potoczy się tak, jak tego pragnę.
Przyłączamy się do życzeń. Oby już nigdy więcej takich obciachów za granicą.