Gdyby nie czytelnik Pudelka, cała sprawa prawdopodobnie nie pojawiłaby się w ogóle w mediach. Dzięki za czujność. Jeden z Was zauważył niedawno wpis Dody na jej oficjalnej stronie, który chwilę później zniknął. Chodziło o pubicie jej przyjaciela przez ochronę warszawskiego klubu.
Dziś jej nowy menedżer, Jarosław Burdek, tłumaczy to na łamach Twojego Imperium. Zapewnia, że nikt nie groził jego podopiecznej za ujawnienie tożsamości napastników:
Nikt Dorocie nie groził. Zadziałała impulsywnie, bo Dominik Drygas jest jej przyjacielem i nie mogła przejść obojętnie wobec tragedii, która go spotkała. Wiedziała, że jej apel trafi do szerokiego grona odbiorców i być może znajdą się świadkowie zdarzenia, którzy pomogą policji w ujęciu sprawców. Ale po analizie sytuacji podjęliśmy z Dodą decyzję, aby to oświadczenie usunąć z internetu. Nie chcieliśmy wywoływać już większej sensacji.