Marcin Prokop może mieć kłopoty. Słynący z różnej jakości żartów prezenter nie ugryzł się w porę w język i teraz może za to odpowiedzieć przed Radą Etyki Mediów. Co takiego powiedział?
Podczas środowego wydania Dzień Dobry TVN, robiący przegląd prasy Bartosz Węglarczyk z Gazety Wyborczej omawiał publikację swojej gazety w sprawie pastora anglikańskiego, który podczas nabożeństwa oświadczył, że ludzie żyjący w skrajnym ubóstwie mogą uciec się do kradzieży. Prokop niewiele się namyślając podsumował ten news słowami: _**Przecież od dawna w Kościele mówi się: "bierzcie i jedzcie z tego wszyscy".**_
Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Najpierw wypowiedzieli się oburzeni medioznawcy. Maciej Iłowiecki, wiceprzewodniczący Rady Etyki Mediów nie przebierał w słowach: W pierwszej chwili pomyślałem sobie, że jakiś dureń sobie coś bezmyślnie chlapnął - skomentował - Ale rzeczywiście widzowie mogą czuć się urażeni. Będę chciał, by po świętach rada zajęła się tą sprawą. To jeden z wielu przypadków drwin z uczuć katolików, z jakimi mamy do czynienia w ostatnim czasie.
Niewykluczone, że wobec Prokopa zostaną wyciągnięte konsekwencje: Spodziewam się skarg od widzów w związku z tym programem - oświadczył Witold Kołodziejski, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Brzmi to niepokojąco. Na jednym z najbliższych posiedzeń KRRiT będziemy chcieli obejrzeć i ocenić ten program.
Sam zainteresowany początkowo udawał zdziwienie. Jestem zaskoczony, to był oczywiście żart. Jeżeli kogoś te słowa uraziły, to przepraszam - powiedział w rozmowie z Rzeczpospolitą. Szybko jednak skorygował swoje słowa. W przesłanym do redakcji Rzeczpospolitej SMS-ie wyraził skruchę: Zastanowiłem się jeszcze po pańskim telefonie. Rzeczywiście palnąłem niefortunną głupotę, za którą teraz jest mi wstyd. Nie pomyślałem, że moje słowa mogą kogoś urazić.
Docenią jego refleks i samokrytykę?