Trudno stwierdzić, czy tegoroczne święta Bożego Narodzenia były wesołe dla Alicji Bachledy-Curuś. Spędziła je bez Colina Farrella, który najpierw pojechał do Londynu odwiedzić swojego syna, a później razem z nim do Dublina, na ślub swojego brata Eamona. Co wtedy robiła Ala, nie wiadomo, ale chyba nie było jej specjalnie do śmiechu... Co więcej, jak twierdzi Fakt, aktorskiej parze nie układa się zbyt dobrze. Mimo to Bachleda stara się nie martwić swoich bliskich i uparcie twierdzi, że wszystko jest w porządku.
Wszyscy zamartwiają się o Alę - mówi w rozmowie z tabloidem osoba z jej bliskiej rodziny. Tym bardziej, że jest tak daleko od domu i nie ma tam nikogo bliskiego. Za dobrze ją znamy, żeby nie zauważyć, że cierpi. Ona nadrabia miną i mówi, że jest dobrze, ale widać, że to tylko gra.
Faktycznie, takie zachowanie Farrella nie rokuje zbyt dobrze. Bo co myśleć o facecie, który zostawia swoją kobietę w święta? Do tego z małym dzieckiem?