Miniony rok bez wątpienia należał do tej dwójki. Robert Pattinson i Kristen Stewart zgłaszając się na przesłuchanie do ról w ekranizacji Zmierzchu nie przypuszczali chyba, że ich życie już nigdy nie będzie takie jak przedtem.
Z niszowych aktorów w ciągu kilku miesięcy stali się megagwiazdami. Na fali ogromnej popularności sagi o Edwardzie i Belli, filmowi odtwórcy tych postaci dołączyli do najczęściej opisywanych w mediach celebrytów. O ile osoba Kristen nie wzbudza zbiorowej histerii, o tyle Pattinson zdobył wszystkie możliwe tytuły zarezerwowane dla najprzystojniejszych gwiazdorów kina.
Jakby tego było mało, motorem napędowym większości doniesień na temat tej dwójki stał się ich domniemany romans. Co prawda oboje zaprzeczają plotkom, ale dopóki trwa przynoszący rekordowe zyski szał na punkcie serii, powstrzymują się od ostatecznych deklaracji.
Ostatnio Robert, początkowo dementujący sugestie dziennikarzy, nagle zmienił front. W ostatnim wywiadzie przyznał, że zadurzył się w Kristen. Nie stało się to jednak na planie Zmierzchu, jak chciałaby większość, ale dużo wcześniej. Brytyjczyk podobno już od dłuższego czasu pragnął poznać młodszą od siebie o 4 lata Stewart, i... dlatego zgłosił się na przesłuchanie do Zmierzchu.
Przeczytałem scenariusz, ale o samej książce miałem bardzo mgliste pojęcie - wspomina. Jedynym powodem, dla którego poszedłem na casting była chęć poznania Kristen, gdyż zrobiła na mnie wrażenie jej rola w filmie "Wszystko za życie". Naturalnie to zauroczenie już minęło i obecnie jesteśmy jedynie dobrymi przyjaciółmi.
Podobno ostatni dzień roku para spędziła razem w Wielkiej Brytanii, na wyspie Wight. Nie pozostaje nic innego jak wierzyć mu na słowo...