W życiu Edyty Górniak nie układa sie ostatnio najlepiej. Niestety, wszystkie kłopoty odbijają się na jej figurze. Jak donosi Na żywo, Edzia należy bowiem do osób "zajadających" stres.
Tragedii jeszcze nie ma, chociaż gorset czerwonej sukienki, w której piosenkarka wystąpiła na imprezie sylwestrowej, wygladał na zasznurowany luźniej niż zwykle. Edzi nieznacznie, ale systematycznie przybywa. Podobno ma to związek z rozstaniami z kolejnymi menedżerami. Z jednym, Dariuszem Krupą, rozprawiła się na łamach Vivy tak skutecznie, że ten nie chce już o niej słyszeć. Jego następcę, Rinke Rooyensa, w ciągu kilku tygodni doprowadziła do takiego stanu, że ponoć chce wyjechać do buddyjskiego klasztoru w Tajlandii, żeby dojść do siebie drogą medytacji.
Edyta żyje w ciągłym stresie, który próbuje zwalczyć jedzeniem - mówi tabloidowi znajoma piosenkarki.
Biorąc pod uwagę, że jesienią intensywnie się odchudzała efekt jo-jo ma jak w banku.