Zapewne wielu z Was nieraz zastanawiało się, dlaczego Catherine Zeta-Jones zdecydowała się poślubić starszego od niej o 25 lat seksoholika, Michaela Douglasa. Gdy poznała go, była u szczytu swojej kariery filmowej. On, mimo filmowych sukcesów nie miał najlepszej opinii, między innymi ze względu na nieudane związki oraz odwyk od seksu.
Okazuje się, że aktorka po prostu woli starszych mężczyzn. Po 10 latach małżeństwa pokusiła się na swego rodzaju refleksję na temat swojego związku, obecnie stawianego za hollywoodzki wzór. Aktorka przekonuje, że tylko starszy mężczyzna może zapewnić kobiecie poczucie bezpieczeństwa. Jednocześnie nie wyobraża sobie, że mogłaby umówić się z kimś młodszym od siebie.
Wiem, że młodsi mężczyźni są bardziej ciekawi życia, poza tym lubią żartować i dobrze się bawić - mówi Zeta-Jones. Co do tego nie ma wątpliwości. Uważam jednak, że jednocześnie wiele w nich egoizmu i narcyzmu. Są samolubami. Dlatego nigdy żaden z nich nie miał u mnie szansy.
Co zatem fascynuje ją w starszych partnerach?
Potrzebuję mężczyzny, który jest wrażliwy i opiekuńczy. Kogoś, kto może być dla mnie wzorem godnym naśladowania, jednocześnie dając mi wsparcie. Muszę na nim polegać. Co nie znaczy oczywiście, że kręcą mnie jedynie starsi, podtatusiali panowie - dodaje.
Jak zapewnia, 25-letnia różnica wieku między nią a Michaelem nigdy nie stanowiła problemu: Jest moim ideałem. Zawsze wie czego chce i o co chodzi w życiu. Bardzo mi imponuje. Równocześnie potrafi być wrażliwy. Wysyła mi kwiaty i przeżywa wszystko, co robią jego dzieci. Nigdy nie przerażała nas spora różnica wieku. Ważniejsze było uczucie, które nas połączyło. Od początku czuliśmy, że to właśnie jest to, czego szukaliśmy.